Sama się zdziwiłam własnym słowom. To wyszło niechcący. Spontanicznie. Pod wpływem emocji. Jednak było za późno. Co się stało to się nie odstanie.
Justin uśmiechnął się triumfalnie. Nie ukrywał swojego zadowolenia. Jak mu wytłumaczyć, że to jedna wielka pomyłka? Nie miałam serca tak nagle zabrać mu to szczęście.
Zaraz, zaraz!
Od kiedy ja się przejmuję uczuciami innych?! Uczuciami Pana Idealnego Justina. Uczuciami JEGO. Cholera, jest źle.
Justin poniósł moją rzuconą torbę i ruszył do wyjścia. Nie przestawał się szczerzyć. Siedziałam na kanapie z grymasem.
- Idziesz? - Zapytał w końcu.
- Justin, jaa... Zrozum, my niee...
- Taak?
- No bo posłuchaj. Zaszła pomyłka, ja nie, no... ugh...
- Wyduś to z siebie, kobieto.
Spojrzałam mu w oczy. Zrozumiał, że za szybko świętował.
- Lily, o co ci chodzi?
Wzięłam głęboki wdech. Zamknęłam oczy.
Zobaczyłam moją matkę. Po jej śmierci ukryłam na dnie mojego serca wszystkie miłe wspomnienia i myśli o tym, że mogę jeszcze kogoś pokochać.
Justin wpadł do mojego życia tak nagle. Stwierdził, że musi mi pomóc. Odegrać rolę bohatera i niezwykle chamsko sprawił, że przestałam mieszkać z moim tatą. Tylko dlaczego ja? Nie jestem bogata, znana, ładna. Prawdopodobnie umrę przez chorobę na którą zmarła moja mama, ale nie mam tyle w sobie odwagi, żeby się zbadać.
Czy ja umiałabym go pokochać? Narazić na tyle strat? On zrobił dla mnie dużo, a ja jedyne co mu mogłabym dać to zerwanie z nałogiem.
Jestem mu to winna.
- Wszystko w porządku. - wydusiłam z siebie w końcu.
- Na pewno?
- Jasne. Chcę z tobą wrócić do twojego domu, Justin.
W jednej chwili porwał mnie w ramiona i pocałował.
- Już się robi.
SIEDEM DNI PÓŹNIEJ
Siedziałam na kanapie i piłam wodę z cytryną oglądając jakiś program w telewizji. Było niemiłosiernie gorąco i nudno. Co prawda w willi Justina dało się wytrzymać, bo klimatyzacja pracowała od rana, ale termometr i tak wskazywał, że w słońcu na dworze temperatura dochodzi do 30 stopni.
Do tego mój nowy chłopak siedział z Rayanem w garażu (już chyba z godzinę) i gadali na temat naprawy motorów Justina. W końcu zirytowana poszłam do nich, obejrzałam motory przez 5 min. i stwierdziłam, że idioci mają wyłączony przełącznik silnika.
Justin stanął jak wryty i powiedział, że rzeczywiście, a Rayan śmiał się z niego niemiłosiernie.
- Nie ma za co, kochanie - rzuciłam na odchodnym i wróciłam na kanapę.
Nudziłam się znowu aż chłopcy nie wparowali podekscytowani do salonu.
- Lily zakładaj bikini i jedziemy na plażę! - Zawołał Justin.
- Tylko nie plaża, błagam.
- Nie marudź.
- Justiiiiin!
Jednak nie miałam wyboru. Przebrałam się w zwykły, czarny dwuczęściowy strój, a na niego szorty i koszulę po czym poszłam do garażu. Ich jeszcze nie było. Wsiadłam do ferrari Justina i czekałam, jednak gdy chłopcy przyszli nieśli ze sobą kaski.
Rayan otworzył drzwi od mojej strony.
- Nie wiem po co tu siedzisz, ale masz.
Podał mi najmniejszy kask i zatrzasnął drzwi. Zauważyłam, że z Justinem stanęli przy motorach.
Wysiadłam z samochodu i podeszłam do nich.
- Czyli jedziemy tym - spojrzałam znacząco na błyszczące pojazdy.
- Mhm. Ty jedziesz ze mną, Rayan sam. - Wystawił język do Rayana i założył swój kask.
Potrafiłam jeździć motorami, ale Justin uparł się, że mam jechać z nim. Zrezygnowana posłuchałam się go.
Pierwszy odcinek jechaliśmy w miarę szybko. Gdy z asfaltu skręciliśmy w leśną ścieżkę na plażę chłopcy zaczęli się ścigać. Byłam pewna, że Justin by wygrał gdyby nie zważał na moje bezpieczeństwo.
Gdy przejechaliśmy las rozciągnął się przed nami spory parking, za nim plaża i lazurowy ocean. Rayan i Justin zaparkowali a ja znalazłam miejsce w cieniu na plaży, w którym rozstawiłam leżak, koc, koszyk z jedzeniem i inne tego typu rzeczy.
Położyłam się z postanowieniem że się zdrzemnę, a oni od razu wskoczyli do wody. Po pół godzinie czyjeś silne i mokre ramiona podniosły mnie i przełożyły przez ramię.
- Justin!!! Nie, błagam, nie zrobisz tego! Justiiin!!!!!!!
Justin pobiegł do oceanu, piszczałam wniebogłosy, wszedł ze mną na brzeg i zakręcił parę razy po czym wylądowałam w wodzie. Zaśmiał się, a ja prychnęłam.
- Rozchmurz się, Lily Gonzales.
Przyciągnął mnie do siebie nachylił do pocałunku lecz ja zamiast dać mu smak moich ust -chlusnęłam wodą w twarz. Pływałam z nim dopóki Rayan nie krzyknął, że dzwoni mój telefon.
Wyszłam, wytarłam się w puchaty, fioletowy ręcznik i odebrałam od Chloe.
- Gdzie jesteś, mała?
- Na plaży - odparłam nieśmiało.
- Ty? Na plaży? Niesłychane... A sama tam jesteś?
- Nie, z Justinem i Rayanem.
- Chyba polubiłaś tego Justina, co?
Do tego mój nowy chłopak siedział z Rayanem w garażu (już chyba z godzinę) i gadali na temat naprawy motorów Justina. W końcu zirytowana poszłam do nich, obejrzałam motory przez 5 min. i stwierdziłam, że idioci mają wyłączony przełącznik silnika.
Justin stanął jak wryty i powiedział, że rzeczywiście, a Rayan śmiał się z niego niemiłosiernie.
- Nie ma za co, kochanie - rzuciłam na odchodnym i wróciłam na kanapę.
Nudziłam się znowu aż chłopcy nie wparowali podekscytowani do salonu.
- Lily zakładaj bikini i jedziemy na plażę! - Zawołał Justin.
- Tylko nie plaża, błagam.
- Nie marudź.
- Justiiiiin!
Jednak nie miałam wyboru. Przebrałam się w zwykły, czarny dwuczęściowy strój, a na niego szorty i koszulę po czym poszłam do garażu. Ich jeszcze nie było. Wsiadłam do ferrari Justina i czekałam, jednak gdy chłopcy przyszli nieśli ze sobą kaski.
Rayan otworzył drzwi od mojej strony.
- Nie wiem po co tu siedzisz, ale masz.
Podał mi najmniejszy kask i zatrzasnął drzwi. Zauważyłam, że z Justinem stanęli przy motorach.
Wysiadłam z samochodu i podeszłam do nich.
- Czyli jedziemy tym - spojrzałam znacząco na błyszczące pojazdy.
- Mhm. Ty jedziesz ze mną, Rayan sam. - Wystawił język do Rayana i założył swój kask.
Potrafiłam jeździć motorami, ale Justin uparł się, że mam jechać z nim. Zrezygnowana posłuchałam się go.
Pierwszy odcinek jechaliśmy w miarę szybko. Gdy z asfaltu skręciliśmy w leśną ścieżkę na plażę chłopcy zaczęli się ścigać. Byłam pewna, że Justin by wygrał gdyby nie zważał na moje bezpieczeństwo.
Gdy przejechaliśmy las rozciągnął się przed nami spory parking, za nim plaża i lazurowy ocean. Rayan i Justin zaparkowali a ja znalazłam miejsce w cieniu na plaży, w którym rozstawiłam leżak, koc, koszyk z jedzeniem i inne tego typu rzeczy.
Położyłam się z postanowieniem że się zdrzemnę, a oni od razu wskoczyli do wody. Po pół godzinie czyjeś silne i mokre ramiona podniosły mnie i przełożyły przez ramię.
- Justin!!! Nie, błagam, nie zrobisz tego! Justiiin!!!!!!!
Justin pobiegł do oceanu, piszczałam wniebogłosy, wszedł ze mną na brzeg i zakręcił parę razy po czym wylądowałam w wodzie. Zaśmiał się, a ja prychnęłam.
- Rozchmurz się, Lily Gonzales.
Przyciągnął mnie do siebie nachylił do pocałunku lecz ja zamiast dać mu smak moich ust -chlusnęłam wodą w twarz. Pływałam z nim dopóki Rayan nie krzyknął, że dzwoni mój telefon.
Wyszłam, wytarłam się w puchaty, fioletowy ręcznik i odebrałam od Chloe.
- Gdzie jesteś, mała?
- Na plaży - odparłam nieśmiało.
- Ty? Na plaży? Niesłychane... A sama tam jesteś?
- Nie, z Justinem i Rayanem.
- Chyba polubiłaś tego Justina, co?
- Umm... powiedzmy...
Było mi głupio. Jak jej powiedzieć o naszym związku?
- No nie ważne, może niedługo odwiedzę was. W końcu Justin to niezłe ciasteczko, uważaj na niego, bo wiesz, myślę, że nie jedna laska by mu się oparła. - Chloe prychnęła jak rozwścieczona kotka, a ja rozejrzałam się niespokojnie po plaży. Rzeczywiście, wiele atrakcyjniejszych ode mnie dziewczyn patrzyły z pożądaniem na opalony tors Justina. - Masz ochotę spotkać się dzisiaj w klubie? - Spytała ni stąd, ni zowąd po głuchej przerwie.
- Nie mogę, Chloe. Sory.
- Lily, a kiedy będziesz mogła? Nie mogłaś już z tydzień!
- Chloe zrozum, nie mogę.
- Co się z tobą dzieje? - Warknęła, ale za nim wymyśliłam jakąś wymówkę rozłączyła się.
- Coś nie tak? - Justin zauważył moją zmartwioną minę.
Pomyślałam o tym jak fajnie by było spotkać się w klubie z Chloe i znowu poczuć przyjemne ukłucie strzykawki.
Spojrzałam w oczy Justina. Nie. Nie mogę tak myśleć.
- Wszystko gra.
- Ok.
Później mimo starań i tak nie było zabawnie jak wcześniej. Justin nawet zabrał mnie z Rayanem na lody. Smaków było chyba tysiące. Wybrałam o smaku czerwonej pomarańczy i raffaello, Justin dwie gałki czekoladowy z orzechami, a Rayan o smaku Red Bulla z polewą cytrynową i czekoladową posypką. Wymienialiśmy się i musiałam przyznać, były pyszne, a do tego nakładali ogromne gałki. - Dziękuję - szepnęłam do Justina gdy wracaliśmy z plaży. Chłopak uśmiechną się i mono mnie objął. ------------------------------------------------------------------------- Oto krótki rozdział po przerwie. Jak się podobał? :)
Było mi głupio. Jak jej powiedzieć o naszym związku?
- No nie ważne, może niedługo odwiedzę was. W końcu Justin to niezłe ciasteczko, uważaj na niego, bo wiesz, myślę, że nie jedna laska by mu się oparła. - Chloe prychnęła jak rozwścieczona kotka, a ja rozejrzałam się niespokojnie po plaży. Rzeczywiście, wiele atrakcyjniejszych ode mnie dziewczyn patrzyły z pożądaniem na opalony tors Justina. - Masz ochotę spotkać się dzisiaj w klubie? - Spytała ni stąd, ni zowąd po głuchej przerwie.
- Nie mogę, Chloe. Sory.
- Lily, a kiedy będziesz mogła? Nie mogłaś już z tydzień!
- Chloe zrozum, nie mogę.
- Co się z tobą dzieje? - Warknęła, ale za nim wymyśliłam jakąś wymówkę rozłączyła się.
- Coś nie tak? - Justin zauważył moją zmartwioną minę.
Pomyślałam o tym jak fajnie by było spotkać się w klubie z Chloe i znowu poczuć przyjemne ukłucie strzykawki.
Spojrzałam w oczy Justina. Nie. Nie mogę tak myśleć.
- Wszystko gra.
- Ok.
Później mimo starań i tak nie było zabawnie jak wcześniej. Justin nawet zabrał mnie z Rayanem na lody. Smaków było chyba tysiące. Wybrałam o smaku czerwonej pomarańczy i raffaello, Justin dwie gałki czekoladowy z orzechami, a Rayan o smaku Red Bulla z polewą cytrynową i czekoladową posypką. Wymienialiśmy się i musiałam przyznać, były pyszne, a do tego nakładali ogromne gałki. - Dziękuję - szepnęłam do Justina gdy wracaliśmy z plaży. Chłopak uśmiechną się i mono mnie objął. ------------------------------------------------------------------------- Oto krótki rozdział po przerwie. Jak się podobał? :)